Tak wyglądają „od kuchni” restauracje w Sopocie. Kelnerzy ujawniają zaskakującą prawdę
Sopot od lat plasuje się w czołówce najchętniej odwiedzanych przez turystów miast w Polsce. Przyjezdni korzystają z uroków morza, wybierają się na spacer po słynnym molo, a także korzystają z oferty gastronomicznej. Dla pracowników kawiarni i restauracji ogromna liczba turystów wiąże się niekiedy z zaskakującymi sytuacjami.
„Bogaci klienci uważają, że wszystko im wolno”
Kelnerka z jednej z droższych restauracji przyznaje, że praca bywa niekiedy bardzo ciężka. Niekiedy zmiana trwa nawet przez 14 godzin. Od właściciela nie dostaje nawet posiłku – może go sobie wykupić z 50 proc. zniżką. Przeciętnie klienci zostawiają w lokalu około 500 zł na rodzinny obiad. – Bogaci klienci uważają, że wszystko im wolno, tylko dlatego, że mają pieniądze. Narzekają, że za wolno sprzątamy stoliki, za długo muszą czekać na dania czy napoje. Nie szanują nas, w ogóle się z nami nie liczą. To praca męcząca psychicznie i fizycznie – opowiadała Ewa.
Podczas pracy Ewie zdarzyła się przykra sytuacja – goście wyszli z lokalu bez zapłacenia rachunku. – Zjedli za 300 zł i sobie poszli. Nie zauważyłam ich, miałam urwanie głowy z obsługą innych. Szefowa kazała mi za nich zapłacić połowę kwoty z rachunku – przyznała.
Sopot. Tak wygląda praca w restauracjach
Kobieta dodała, że problematyczna bywa nie tylko obcesowość klientów, ale także ich zachowanie zdecydowanie wykraczające poza jakiekolwiek normy.
– Dziewczyny z obsługi bywają zaczepiane. Padają seksistowskie komentarze, propozycje łóżkowe. Czasem goście po kilku drinkach próbują startować do nich z rękami. Dziewczyny fatalnie się z tym czują, przeżywają, zamykają się w sobie. Szef widzi i nie reaguje. „Przyjaciołom restauracji” pozwala się na więcej, więc czują się bezkarni – relacjonował Damian, który w tym sezonie pracuje w jednej z lepiej ocenianych restauracji w Sopocie.
Wysokie napiwki. Tyle może zarobić kelner w Sopocie
Jednocześnie kelnerzy zwracają uwagę na fakt, że ich praca ma sporo zalet. Są nimi przede wszystkim wysokie napiwki. – U nas serwis wliczony jest do rachunku, ale i tak wielu klientów zostawia napiwki. Trzysta złotych dziennie to norma, a zdarzają się dni, że mam ponad tysiąc – mówi Kuba, kelner z jednego z sopockich lokali.
Ewie imponuje fakt, że czasami do jej lokalu przychodzą osoby z pierwszych stron gazet. – Obsługiwałam popularnych aktorów, prezenterów i muzyków. To były bardzo przyjemne rozmowy – podkreśliła. – Niektórzy goście są naprawdę wspaniali. Z turystami z Meksyku rozmawiało się tak dobrze, że wymieniliśmy się kontaktami, a potem zaprosili mnie do siebie na wakacje – dodała.